Kiedy mówię o alergii mojej córeczki, z każdej strony słyszę pełne litości słowa pocieszenia: "biedna, nic nie może jeść". Jednak osobiście, nie uważam, aby moje dziecko było w jakiś sposób pokrzywdzone. Kiedy patrzę na to, w jaki sposób odżywiają się jej rówieśnicy, wiem, że więcej zyskuje, niż traci. A dlaczego? Ponieważ kiedy jej koledzy i koleżanki wcinają parówkę, ona dostaje pieczone w domu mięsko, kiedy oni jedzą słodycze, ona suszone lub świeże owoce, kiedy im rodzice dają frytki, ja raczę ją ugotowaną fasolką. Mała nigdy nie upomina się o coś słodkiego, ale czasami sprawiam jej przyjemność, piekąc zdrowe, domowe ciasteczka. Zwykle są one bez cukru, ale za to składają się z samych zdrowych produktów. Wczoraj z myślą o niej upiekłam ciasteczka amarantusowe, które ona wcinała z wielką przyjemnością, a ja cieszyłam się, że pod postacią ciasteczek ukryłam sporą porcję cennych witamin i mikroelementów.
Polecam dla maluchów jako zdrową przekąskę na drugie śniadanie lub podwieczorek.
1 mały, rozgnieciony banan
1 szklanka amarantusa ekspandowanego
1/3 łyżeczki sody
garść dozwolonych owoców suszonych (u mnie morele)
1 łyżka oleju
ew. 1 łyżka cukru brązowego
Amarantus wymieszać z sodą. Dodać rozgniecionego banana i olej oraz drobno posiekane owoce suszone. Całość wymieszać. Nabierać łyżeczką i formować kulki, a następnie spłaszczać dłonią, aby uzyskały kształt płaskich ciasteczek. Układać na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia. Piec w temp. 180 st. przez ok. 10 min.
Smacznego!
Fajnie Ją karmisz : ) Uczenie dobrych nawyków od dziecka jest bardzo ważne. Za kilka lat sama będzie umiała sobie zdrowo gotować, bo wyniesie to z domu : )
OdpowiedzUsuńWeroniko, dziękuję, staram się :)
UsuńKochana - dałaś siarkowane morele, więc ze "zdrowotności" tych wspaniałych ciasteczek niewiele zostało :( A nie masz możliwości kupowania niesiarkowanych owoców? W razie czego, to przecież mogę Ci kupić i wysłać.
OdpowiedzUsuńPatyska, znalazłam u siebie sklep ze zdrową żywnością i mimo, że wielu produktów nie ma w asortymencie, to morele akurat są. Zazwyczaj je tam kupuję, choć przyznaję, że kiedy przez jakiś czas nie jest mi tam po drodze, kupuję w zwykłym sklepie. Wtedy moja Mała je takie, jakie są. Uważam, że jest to i tak zdrowsze od jedzenia batoników czekoladowych, składających się głównie z cukru.
UsuńMuffi, nie jest. Lepsza łyżka cukru niż morela z siarą ;)
UsuńNie będę się spierać, po prostu każda z nas ma inny pogląd na ten temat ;) Ja mimo wszystko wolę dać Małej raz na jakiś czas 3 morele, w których ilość siarki będzie znikoma, jak kupne słodycze, w których oprócz nastu łyżek cukru, będzie jeszcze tona konserwantów. Choć nie przeczę, że jeśli mam okazję, to kupuję zdrowszą wersję suszonych owoców :)
Usuńjestem pewna, że nie tylko maluchy z przyjemnością chrupałyby takie ciasteczka
OdpowiedzUsuńAsieja, kwestia gustu ;) Mi akurat te ciasteczka średnio smakowały. Może dlatego, że były miękkie, coś a'la biszkopciki. Za to moja Mała była nimi zachwycona i to najważniejsze, bo za samym amarantusem niestety nie przepada.
UsuńTo zdanie "O jaki on biedny" albo "no to co on jada?" słyszę wielokrotnie. Na szczęście teraz już nie tłumaczę tylko kieruję na blog:) Przymierzam się do amarantusowych ciastek, fajnie że małej smakują!
OdpowiedzUsuńMama Alergika, Twoja wersja zapewne będzie bogatsza od mojej uproszczonej, bo ja jak zwykle poszłam na łatwiznę ;)
UsuńWłaśnie zrobiłam. Nie dodałam cukru, użyłam żurawiny. Są obłędne. Wyszło tylko 12 więc dorobiłam kolejną porcję :)
OdpowiedzUsuńŚwietny pomysł z żurawiną :)
UsuńCzy można by dać coś innego zamiast amarantusa? Nie mogę nigdzie dostać :(
OdpowiedzUsuńAmarantus można dostać w większości sklepów ze zdrową żywnością. Możesz spróbować też zrobić ciasteczka z ryżem preparowanym, aczkolwiek sama nigdy nie próbowałam tej wersji, no i wartość odżywcza będzie już dużo niższa.
UsuńWitam
OdpowiedzUsuńmam pytanie, czy te ciasteczka mają wyjść chrupiące, czy raczej o takiej miękkiej konsystencji?
Pozdrawiam
Olgo, ciasteczka są bardzo miękkie, więc nadają się nawet dla maluszków :)
UsuńDziękuję za odpowiedź :)
UsuńDziewczyny, siarkowane owoce mozna sparzyc wrzatkiem (ja pare minut trzymam we wrzatku, pozniej przesypuje na sitko i jeszcze raz plucze wrzatkiem) jesli sa zbyt mokre, trzeba poczekac az wyschna. Mozna tez na papierowym reczniku... ;)
OdpowiedzUsuńDziewczyny. "Siarkowane" owoce podobno rzeczywiście wystarczy sparzyć wrzątkiem, a następnie przepłukać zimną wodą by pozbyć się znacznej części dwutlenku siarki i podobych paskudztw konserwujących owoce. Prawda jest jednak taka, że po pierwsze- suszone owoce mają w sobie bardzo dużo cukru, który rozkłada się na dokładnie taki sam cukier jak ten biały z buraków cukrowych. Po drugie, co najważniejsze- te konserwowane owoce są w całości pozbawione witamin i mikroelementów. Suma sumarum- jeśli już musimy je wciskać naszym dzieciom to albo kupujemy sprawdzone, ekologiczne albo suszymy je same. Nie ma sensu truć dzieci konserwowanymi bo są przede wszystkim trujące, a dodatkowo stanowią źródło pustych kalorii(jedyna wartość dodana to błonnik). Mój synek je świeże, ew.pasteryzowane w sezonie lub mrożone. W procesie suszenia nawet samemu w domu utlenia się cała witamina c. Nie wiem, w jakich proporcjach pozostałe witaminy.
OdpowiedzUsuńczy można zastąpić czymś banana ? moja córka ma na niego alergię :(
OdpowiedzUsuń